Przynajmniej raz w roku warto kompleksowo przyjrzeć się temu, gdzie nasz portfel jest dziurawy. Dziś pokażę Ci jak zrobić to skutecznie z tak zwanego “grubego palca”. Jak bez skomplikowanych obliczeń w Excelu czy aplikacji znaleźć przecieki gotówki w budżecie i przytulić więcej pieniędzy do oszczędności 🙂
Zaczynamy! i szukamy….
Oszczędności w domowym budżecie. Gdzie przecieka Twój portfel?!
1. Przejrzyj wydatki destruktywne
Wydatki destruktywne według trendu mindfulness finansowego, to wszystkie wydatki, które są przeciwnością gospodarności i nie dodają wartości Twojemu życiu. Reprezentują tę marnotrawną, rozrzutną, nadmiernie konsumpcyjną stronę. Są bezsensowne, z zakupionych produktów czy usług nie korzystasz i nie są Ci do niczego potrzebne.
Najprostszy sposób na znalezienie wydatków destruktywnych to przejrzenie ostatniego wyciągu z karty i z konta (jeśli płacisz za zakupy elektronicznie) i zakreślenie markerem wszystkich pozycji, które dziś już wiesz, że były bez sensu. Nie sprawdziły się, nie korzystasz, trafiły do kosza… albo bezużytecznie stoją na półce.
Kiedy już zakreślisz te pozycje, zastanów się, jakie zasady możesz ustalić, które w przyszłości pozwolą Ci zatrzymać się przed zakupem i chwilę zastanowić. Zapisz je koniecznie, miej zawsze pod ręką tę checklistę, żeby w kolejnych miesiącach uniknąć nieprzemyślanych i bezsensownych zakupów.
Poszło szybko i spodobało Ci się? Zerknij na wyciągi z ostatniego kwartału.
2. Wydatki na styl życia
Bardzo często – to jest właśnie pięta achillesowa zbyt wysokich kosztów w budżecie domowym. Kosztowne wakacje, wyjścia na miasto (gdzie tracimy kontrolę nad rachunkiem), luksusowe kosmetyki, które potem leżą w szafce i nie korzystasz, bo odcień podkładu nietrafiony… albo krem Cię uczula… dziesięć balsamów do ciała, drogie ubrania, w których nie chodzisz…
Podobnie jak w punkcie pierwszym zrób listę tego, co w ostatnim roku się nie sprawdziło i było nietrafionym zakupem.
Wyciągnij wnioski, spisz zasady i stosuj się do nich.
Zaplanuj konkretny budżet na kolejne miesiące i poszukaj korzystnych ofert. Porównuj ceny, zrób plan ich zakupu. Na przykład w przypadku wakacji pomyśl o wcześniejszym bookingu wyjazdów w lepszej ofercie.
Znajomy niedawno opowiedział mi, że od lat jeździł z tą samą firmą na narciarskie wyjazdy do Włoch. Z różnych przyczyn ostatnich kilka wyjazdów mu nie wyszło. Okazało się też, że na termin, na jaki mógł jechać teraz, nie mieli już miejsc… więc musiał poszukać czegoś innego. Znalazł. Pojechał. Wyjazd był super. Zapłacił 30% mniej niż w poprzedniej firmie. Czasami warto włożyć trochę wysiłku w wyszukanie alternatyw… albo podjęcie negocjacji.
3. Abonamenty
W ostatnich latach abonamenty stały się szalenie modne i popularne. Z biznesowego punktu widzenia, to oczywiście model, który ma sens dla firmy… bo daje stabilność przychodów. Z punktu widzenia naszych portfeli – bywa zmorą. Cyfryzacja uprościła ich nabywanie – płatności są cyfrowe, pobierane automatycznie z karty albo konta. Od zobowiązania (często bezterminowego) dzieli nas jeden klik… I najczęściej jeszcze darmowy okres próbny, na który wszyscy się łapiemy… a potem zapominamy zrezygnować i płacimy automatycznie.
Sprawdź swoje automaty! Zrób listę abonamentów, jakie płacisz, przyjrzyj się “dodatkom” do nich, wszystkim pozycjom, jakie masz na rachunku.
Zrób rachunek sumienia – co faktycznie jest Ci na dziś potrzebne, z czego korzystasz, a z czego już nie – bo nie masz czasu, bo dostęp był, żeby zobaczyć ten jeden serial, bo robi się ciepło, idzie na wiosnę i nie będziesz przez jakiś czas już korzystać z bieżni w fitnessie …
Ja na przykład “kolejkuję” sobie podcasty do wysłuchania, patrzę na czasówkę, zliczam, konfrontuję z tym, ile mam czasu w miesiącu na słuchanie i okazuje się czasami, że na miesiąc albo dłużej mogę zrezygnować z abonamentu na audiobooki.
O tym, jak kupować abonamenty z głową jest oddzielny artykuł na blogu – chcesz więcej podpowiedzi i pomysłów jak ogarnąć abonamenty – wskakuj Tu.
4.Prąd
To pierwsza z pozycji, gdzie w tym roku podwyżki zabolały bardzo, a możliwość ruchu mamy dość ograniczoną, bo około połowę naszego rachunku, stanowią różnego rodzaju opłaty stałe.
To, co jednak możesz zrobić, to sprawdzić jakie konkurencyjne oferty mają dla Ciebie inni sprzedawcy prądu niż Twój obecny. Kokosów obecnie nie ugrasz, wielkich promocji czy obniżek też nie ma teraz na rynku… ale każda stówa w kieszeni w skali roku, to jednak już coś. Sprawdzić raz w roku – zawsze warto (zakładając, że nie wiąże Cię umowa terminowa i możesz teraz zmienić sprzedawcy prądu).
Opcja druga – to przyjrzeć się zużyciu prądu w domu. Pozmieniać halogeny na LED’y, zastanowić się gdzie być może wystarczy oświetlenie o mniejszej mocy, sprawdzić, które urządzenia konsumują najwięcej i policzyć czy wymiana na nowocześniejsze, w lepszej klasie energetycznej się opłaci.
Zainteresuj się inteligentnymi gniazdkami (albo przejściówkami do zwykłych gniazdek), żarówkami i systemami oświetlenia, które pozwolą Ci kontrolować urządzenia i oświetlenie w domu ze smartfona… Możesz nimi sterować nawet z telefonu, wyłączać o określonych godzinach, regulować natężenie światła… albo wyłączyć zdalnie, kiedy akurat ktoś z domowników zapomniał wyłączyć światło albo telewizor wychodząc z domu.
5. Ogrzewanie w domu
Jeśli ogrzewasz dom gazem, to masz sytuacja podobną jak z prądem. Podwyżki w tym roku bolą bardzo i nie masz wpływu na cały rachunek, bo dzieli się on na opłaty stałe i te na bazie zużycia.
Ja mieszkam w bloku, mam ogrzewanie miejskie, ale dalej to właśnie koszty ogrzewania są jednymi z największych w czynszu.
To, co możesz zrobić, to przede wszystkim nie przegrzewać pomieszczeń. Tak, my Polacy mamy tendencję do przegrzewanie domów i mieszkań. Obniż temperaturę w domu o jeden, dwa stopnie. Twój organizm też Ci podziękuję, bo jedną z przyczyn częstego łapania przeziębienia jest wysuszona śluzówka… na skutek zbyt suchego, przegrzanego powietrza w domu.
Zaopatrz się w termostaty, które same będą włączać i wyłączać ogrzewanie zależnie od temperatury w pomieszczeniu.
Teraz dni są coraz cieplejsze, więc ja w ogóle zakręcam grzejniki w ciągu dnia i ponownie włączam je wieczorem, jak robi się chłodniej. W łazience włączamy ogrzewanie na chwilę przed kąpielą.
Nawet podczas pracy w domu ciepły, wełniany sweter, rozgrzewająca korzenna herbata (którą robię sobie w imbryku na t-light albo termosie na cały dzień) robi robotę i nie czuję, że jest mi zimno w domu.
Na mojej liście mam do przerobienia i przeliczenia temat inteligentnych termostatów, sterowanych z komórki. Jawi mi się to jako wygodna opcja na zrobienie godzinowego kalendarza włączenia i wyłączenia grzejników i lepszą kontrolę nad kosztami.
Jeszcze jedno – pamiętaj, że lepiej jest otwierać okna, przewietrzyć pomieszczenie i zamknąć okno. Jeśli masz grzejnik przy oknie, wyłącz go termostatem, nim otworzysz okno… inaczej, jak tylko grzejnik poczuje podmuch zimnego powietrza, zacznie kotłować i grzać na maksa.
6. Planowanie posiłków.
Szacunki jeszcze z 2016 roku mówiły o tym, że statystyczny Polak, na głowę w miesiącu wyrzuca żywność na 50 złotych… a to w roku oznacza 600 złotych. Nowych danych nie znam, ale biorąc pod uwagę to jak od tego czasu zdrożała żywność, to dziś ta statystyczna kwota jest znacznie wyższa.
Najlepszy sposobem na to, żeby nie wyrzucać jedzenia, jest nie kupować za dużo! Oczywiste, prawda? A jak nie chcesz kupować za dużo – to planuj posiłki. Rób listę zakupów i kupuj według listy.
Ja planuję posiłki na maksymalnie 5 dni, bo jeden dzień w tygodniu mamy akcję czyszczenia lodówki, zamrażalki i szafek z jedzenia, które zostało z tygodnia, albo niebawem może stracić datę ważności. Co najmniej jeden dzień w tygodniu jemy też poza domem. Czasami jest to więcej, bo trafiają się okazje do świętowania albo zaproszenia na obiad czy kolacje. Jednak takie wyjścia uwzględniam też w planie posiłków, właśnie po to, żeby nie kupować jedzenia na zapas.
Jeden z najpopularniejszych wpisów na blogu jest właśnie o 7 skutecznych sposobach na kupowanie żywności z głową i oszczędzanie na jedzeniu (i nie ma w nim porady – kupuj gorszą, tańszą żywność 😉
7. Przejrzyj szafy.
W naszych szafach śpią zamrożone pieniądze 😉. Każdej wiosny i jesieni robię przegląd naszych szaf. Ubrania, buty, zabawki, przydasie…
Większość z tych rzeczy, jeśli jest w dobrym stanie (a bardzo często jest), możesz dziś łatwo sprzedać, korzystając z różnych aplikacji. Odzyskasz na ogół około 30% tego, co zapłaciłaś za daną rzecz… ale kiedy (korzystając z metody Marie Kondo) wszystko, w czym nie chodzisz i czego nie używasz, trafi na łóżko… to zdziwisz się, ile tego jest i ile stówek w sumie można jednak odzyskać.
Jedno to oczywiście pozbycie się tego, z czego nie korzystamy, drugie to jednak plan na to, żeby bez sensu nie wydać pieniędzy w tym roku.
Zrób listę tego, czego faktycznie Ci brakuje, ustal budżet, trzymaj się listy… i w myśl nurtu “sustainable fashion” poszukaj może czegoś z drugiego obiegu, albo zorganizuj wymianę ze znajomymi.
8. Opłaty bankowe
Teraz czas na przyjrzenie się Twoim kontom i kartom. Zrób listę wszystkich kont, kart i opłat, jakie ponosisz. Możliwe, że Twoje konto czy karta, które zakładałaś jakiś czas temu, już wcale nie jest darmowe… bo skończyła się promocja, zmieniły się opłaty w banku… albo wygasły dodatkowe programy, w których punkty można było wymienić na bony do wykorzystania w ulubionych sklepach.
Poszukaj konta i karty z lepszymi warunkami… a przede wszystkim takiego, które świetnie sprawdzi się jako Twoje konto do podstawowych wydatków.
Dlaczego warto mieć nawet takie dodatkowe konto osobiste, które zasilasz sobie co tydzień, czy co miesiąc konkretną kwotą? O tym pisałam w jednym z poprzednich artykułów (szczegóły znajdziesz tutaj), ale głównie chodzi o to, że wydasz swoje pieniądze rozsądniej i bardziej będziesz trzymać się założonego budżetu. Na takim koncie trzymasz tylko pieniądze na bieżące wydatki i opłaty.
9. Przejrzyj oprocentowanie na kontach oszczędnościowych.
Tak wiem, żadne konto oszczędnościowe dziś nie zaproponuje Ci oprocentowania, które pokrywa koszt inflacji i podatku belki. Pokusa przerzucenia tych pieniędzy na jakieś wyższe inwestycje może być spora… ale pamiętaj, że inwestycje charakteryzują się tym, że nie ma pewnego zysku… i często również kapitał nie podlega ochronie. Jak coś pójdzie nie tak – Twoja kwota oszczędności stopnieje. Jak pójdzie dobrze – zarobisz. W inwestycjach pewności zarobku jednak nikt Ci nie da, dlatego zawsze Ci powtarzam, że funduszu bezpieczeństwa nie inwestujemy, tylko trzymamy na bezpiecznych produktach oszczędnościowych. Takich, gdzie uzbierany kapitał nie jest zagrożony i podlega gwarancjom BFG. Do tego na takim koncie oszczędnościowym mamy zagwarantowanie jakieś konkretne oprocentowanie.
Lokaty i konta oszczędnościowe, przy niskich stopach procentowych, jakie mieliśmy w ostatnich latach zeszły do bardzo niskich poziomów. Teraz, przy inflacji stopy procentowe zaczynają iść w górę, a wraz z nimi także oprocentowanie kont oszczędnościowych. Dlatego w ramach remanentu w domowych finansach przyjrzyj się, ile dostajesz obecnie % w swoim banku na koncie oszczędnościowym. Sprawdź, ile zarabia Twoja bezpieczna część portfela.
Inflacji na lokatach czy koncie oszczędnościowym dziś nie pobijesz (ale jak pisałam wyżej, to nie o to chodzi w funduszu bezpieczeństwa), a każdy zarobiony dodatkowy procent czy dwa ma jednak znaczenie! …bo pieniądze z funduszu bezpieczeństwa trzymasz i nie wydajesz na konsumpcję czy różnego rodzaju zakupy.
No to teraz już czas na ostatnie, dziesiąte wyzwanie 🙂 rzucone przeciekom w portfelu.
10. Ciśnij dalej! Obetnij wydatki o 20%
Właśnie widzę, jak skacze Ci ciśnienie ;-).
To sposób, o którym już pisałam na blogu, a którego nauczyłam się podczas pracy w korporacji.
Co najmniej raz w roku, przy planowaniu budżetów przechodziliśmy ćwiczenie “robimy redukcje kosztowe o 20%” (czasami było to nawet więcej ;-). Paskudna sprawa, jak wiesz, że poprzedni budżet był już cięty i było ciasno… Ale w trakcie roku trafiały się nowe projekty, inicjatywy, nowe wydatki, odstępstwa od założonego budżetu albo firma zarobiła mniej, niż było założone… gdzieś trzeba był znaleźć nowe oszczędności.
Po jakimś czasie stwierdziłam, że to ćwiczenie może być okazją do przyjrzenia się na co idą pieniądze i poszukania przecieków, albo pomysłów na bardziej gospodarne ich wydawanie.
Przeniosłam to ćwiczenie do swojego domowego budżetu. Pomyśl i poszukaj, gdzie możesz jeszcze zaoszczędzić, żeby zredukować swój budżet o 20%. Tak wiem, 20% szczególnie w świetle podwyżek w tym roku wydaje się dużo, ale ten % ma być duży po to, żeby podjąć wyzwanie… a także mieć “w razie czego” jakiś plan B w kieszeni.
Potraktuj to jako ćwiczenie, które rzuca wyzwanie temu “jak i gdzie” wydajesz swoje pieniądze!
Co można zmienić? Gdzie i jak wydawać inaczej, żeby mądrze zaoszczędzić. Bądź przez chwilę dla siebie adwokatem diabła.
Ostatecznie nie musisz przecież wdrażać tych wszystkich oszczędności, jeśli finansowo nie masz noża na gardle, ale często jego wykonanie otwiera głowę, pokazuje nowe sposoby na oszczędzanie… a przede wszystkim okazuje się, że z większymi oszczędnościami nasze marzenia robią się bardziej przystępne. Są w zasięgu ręki i naszego portfela.
Już na sam koniec przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz!
Robiąc przegląd kont i oszczędności warto również przyjrzeć się ubezpieczeniom i inwestycjom, jakie masz, właśnie pod kątem kosztów, które ponosisz. Bardzo często, to właśnie wysokie opłaty zjadają spory kawałek naszych zysków.
Daj znać, w jakiej zaskakującej kategorii Tobie udało się znaleźć oszczędności? A może masz jakiś swój sprawdzony sposób, który działa i chcesz się nim podzielić z innymi?
Daj znać koniecznie w komentarzu! Twoje doświadczenie może pomóc komuś innemu zrobić kilka kroków do przodu 🙂