Black Friday, Cyber Monday i promocja Mikołajkową – moją skrzynkę e-mailową, “ścianę” na Facebooku, czy nawet tradycyjną skrzynkę pocztową zaatakowały oferty kolejnych zniżek. Gdzie się nie ruszyć zaczyna “wybuchać” listopadowo-grudniowy szał zakupów. Sprzedawcy, także Ci działający w internecie robią wszystko, żeby sięgnąć głęboko do naszych portfeli. Jak więc uchronić się przed niepotrzebnym opróżnieniem portfela? Jak w szale okazji nie zapełnić domu czy codziennego życia “gratami”, których w ogóle nie potrzebujemy? Nadchodzę z pomocą i mam dla Ciebie mój subiektywny przewodnik: “Black Friday – jak przetrwać szaleństwo zniżek”. Druga dobra wiadomość jest taka, że możesz go wykorzystać również na Cyber Monday, różnego rodzaju oferty Mikołajkowo – Świąteczne a także inne wyprzedaże.
Najprostszą i najskuteczniejszą metodą jest oczywiście zostanie w domu oraz odcięcie się od Internetu, żeby nie dać sobie szansy poszaleć w sklepach stacjonarnych i tych wirtualnych 😉 … Tylko kto z nas na takim “detoksie” od Internetu wytrzyma, chociaż 24 godziny, o nadchodzących tygodniach już nie wspominając. Lodówkę na najbliższy miesiąc czy półtora też trudno jest zapełnić, żeby faktycznie nie ruszać się z domu. Jeśli Ty dasz radę – to szacunek, bo dla mnie to żadna opcja 😉 , tym bardziej że w czwartek/piątek tradycyjnie robię zakupy na nadchodzący tydzień.
Mam jednak kilka swoich sprawdzonych sposobów, które pomagają mi nie popłynąć podczas takich wzmożonych akcji marketingowych, a często staram się nawet wykorzystać je na swoją korzyść, żeby jednak zaoszczędzić więcej w domowym budżecie.
Poznaj mój krótki i bardzo praktyczny poradnik:
Black Friday – jak przetrwać szaleństwo zniżek!
Punktem wyjścia jest zawsze lista rzeczy, jakie faktycznie potrzebuję.
Lubię listy. Zapisuje na nich to, co faktycznie potrzebujemy i tych list się trzymam. Nie ma czegoś na liście, nie kupuję. Zniżka 50% od czegoś, czego w ogóle nie potrzebuję, to żadna zniżka i oszczędność. Listy mam w telefonie – dzięki temu są zawsze pod ręką. Jeśli coś przyciągnie moją uwagę w sklepie czy w internecie, to sprawdzam, czy jest na liście. Nie ma, nie kupuję. Planuję zakupy jedzeniowe, ubraniowe, środków czystościowych, prezentowe, itd… i do tych list zaglądam.
Black Friday, Cyber Monday czy różne oferty świąteczne są dla mnie okazją, aby być może taniej kupić to, co i tak planuję kupić. W tym roku na przykład będę starała się uzupełnić brakujące jeszcze prezenty gwiazdkowe oraz garderobę dla Juniora. Poluję też na kilka konkretnych ubrań dla siebie, ale w tym przypadku wyznaczyłam sobie cenę (nie zniżkę!), jaką muszą osiągnąć. Jak będą takie ceny, to kupię. Jak ceny nie spadną do tego poziomu, to będę czekać dalej… albo bez żalu odpuszczę.
Sprawdzam zniżki.
Zniżka 50% od podwyższonej ceny to wcale nie jest taka okazja. Jeśli dziś coś kosztuje 300 złotych, a wcześniejsza cena to 200, to wcale nie zyskuję 150 PLN (choć sprzedawcy chcą, abyśmy tak myśleli). W tym punkcie pomaga mi właśnie planowanie. Jeśli wiem, ile coś kosztowało wcześniej, to łatwiej jest mi ocenić, czy przedstawiona oferta niesie za sobą faktyczne oszczędności w moim budżecie.
Robię najpierw miejsce na “nowe”.
Szczególnie stosuję tę zasadę w przypadku ubrań, butów, torebek, wyposażenia kuchni czy innych rzeczy wymagających “magazynowania”. Kiedy zapragnę kupić nową torebkę – najpierw muszę zdecydować i rozstać się z którąś ze “starych”. Jeśli są to rzeczy nadające się do odsprzedaży, to mam zasadę, że najpierw muszę stare rzeczy sprzedać. Bardzo często, a to z sentymentu, a czasami z lenistwa – rezygnuję z zakupu. Rezygnuję, bo nie chce mi się robić porządków w szafach czy zajmować w danym momencie wystawianiem rzeczy do sprzedaży. Nie ma miejsca – problem zakupów rozwiązuje się sam.
Kupuję spójnie z tym, co już mam.
Największe zastosowanie ma ta zasada znów w przypadku odzieży, ale sprawdza się także przy wystroju wnętrz czy innych gadżetach. Bardzo często, kupienie czegoś, co nie jest spójne na dziś z “linią estetyczną”, jaką mamy u siebie, powoduje konieczność zakupu kolejnych rzeczy. Efekt ten ma nawet swoją nazwę – efektu Diderota. Na pewno znasz go z praktyki. Kupujesz nową sukienkę i zaraz potrzebne są buty i torebka. Kupujesz nowy koc na kanapę i zaraz pojawiają się nowe poduszki albo nawet cała kanapa, bo jakoś ta poprzednia staje się“za stara” i już nie pasuje do tego nowego, pięknego koca. Uważaj na ten “trik”, bo może on skutecznie wydrenować Twój portfel. Jeśli ciekawi Cię, dlaczego akurat zjawisko to nazywa się efektem Diderota – polecam Ci obejrzenie tego krótkiego filmu (jeśli nie znasz angielskiego, to możesz włączyć automatyczne napisy polskie na Youtubie).
Nie kupuję na zapas rzeczy z małym terminem przydatności.
Unikam kupowania produktów spożywczych czy takich, które mają krótkie daty przydatności, bo “jak wezmę dwa, to zapłacę mniej”. Jeśli jedną z tych 2 rzeczy wyrzucę do kosza, a nie wykorzystam, to “guzik” 😉 , wcale nie będzie taniej. Oczywiście, że kupię w promocji na przykład 2 tonery do drukarki, które mają termin przydatności do listopada 2018, wtedy kiedy faktycznie te 2 tonery zużyję przez najbliższy rok. Jeśli przez 10 miesięcy roku zużyłam jeden, to nie kupię. … no dobrze… kupię, jeśli mam inną chętną osobę na drugi toner 😉 . Myślę, że już łapiesz, o co mi chodzi w tym punkcie.
Jeszcze jedna ważna rzecz – szczególnie dla kobiet. Nie kupuję ubrań, torebek, biżuterii itp. na imprezy, wydarzenia, okazje, na które “być może kiedyś pójdę’ 😜 . Tę zasadę możesz dowolnie dostosować do swojej sytuacji.
Jeśli już dopada mnie kompulsywna chęć konsumpcjonizmu i “muszę coś wydać, bo się uduszę”, to inwestuję w rozwój.
Szczególnie w ostatnich latach Black Friday czy Cyber Monday staje się dobrym momentem na zakup książek, czy szkoleń, które mogą pomóc Ci podnieść swoje kompetencje, a w ich efekcie zaczniesz zarabiać więcej. Ja na ogół o tej porze roku mam już zaplanowany “rozwojowo” kolejny rok. Sprawdzam więc, czy książki, które chcę przeczytać, lub szkolenia, na które chcę iść, albo które chcę zrobić “on-line” nie mają w tym okresie korzystnej oferty promocyjnej. Coraz częściej udaje mi się w ten sposób zaoszczędzić trochę pieniędzy w moim budżecie na rozwój.
Oczywiście możesz spojrzeć na ten punkt szerzej i spróbować dokonać zakupu jakichś innych “aktywów” inwestycyjnych. Potrzebujesz nowego aparatu, żeby zacząć zarabiać dodatkowo na fotografii – sprawdź oferty pod tym kątem. Black Friday i Cyber Monday – to na ogół także dobry moment na zakup niektórych aplikacji czy programów, jakie wykorzystujesz w pracy. Także na nich, dzięki takim ofertom w ostatnich latach oszczędzam na wydatkach.
W najbliższych dniach, a nawet tygodniach pamiętaj o tym, że w obecnym świecie toczy się nieustanna gra. Gra między sprzedawcą a konsumentem. Sprzedawcy będą starali się grać na Twoich emocjach i będą Cię atakować reklamami, ofertami, propozycjami wyjątkowych promocji. To czy na nich faktycznie zaoszczędzisz akurat Ty, zależy tylko i wyłącznie od tego, czy dasz się namówić na impulsywne, nieprzemyślane zakupy tego, co być może powinnaś czy powinieneś mieć, a czego tak naprawdę nie potrzebujesz.
… A to jest właśnie ogromna różnica. Różnica między tym, co “powinniśmy”, a czego faktycznie potrzebujemy do tego, aby być szczęśliwymi. Im bardziej jesteśmy jej świadomi, tym większą mamy szansę, że przy Black Friday (czy innych promocjach) wygramy jednak my. Wygrasz Ty. Wygrasz i więcej pieniędzy zostanie w Twoim portfelu, a nie w kasie sprzedawcy.
Już na zakończenie – jeśli szukasz ciekawej alternatywy dla biegania po sklepach, tych stacjonarnych czy internetowych – to zachęcam Cię do zobaczenia filmu: “Minimalism. Documentary about the important things.” Znajdziesz go na przykład na Netflix albo poszukaj w sieci.
Jego głównymi bohaterami są Joshua Millburn i Ryan Nicodemus, autorzy książki “The Minimalists” (Minimaliści), którzy zdecydowali się pozbyć ze swojego mieszkania i otoczenia niepotrzebnych rzeczy materialnych. W filmie przekonują oni, że nie chcą nikogo “nawracać na minimalizm”, a raczej pokazać, że konsumpcjonizm nie jest jedynym sposobem na życie. Jest tam także postawiona ciekawa teza, że nasze wyobrażenie o tym, jak powinno wyglądać życie to iluzja, która w dużej mierze została wykreowana przez wielki biznes i branżę reklamową (z którą to tezą, akurat ja bardzo się zgadzam).
Millburn i Nicodemus mają ponad 30 lat, i bardzo długo żyli swoim “korporacyjnym” życiem wspinając się po szczeblach kariery, zarabiając coraz lepiej. W którymś momencie zorientowali się jednak, że życie od wypłaty do wypłaty tylko po to, by móc spełnić kolejną materialną zachciankę, nie ma sensu. Film ten zawiera według mnie, dużo mądrych refleksji odnośnie konsumpcji i gonitwy za “posiadaniem rzeczy”. Neuropsycholog zwraca na przykład uwagę na to, że mamy obecnie najlepszy standard życia w historii naszej cywilizacji, ale wciąż chcemy więcej i więcej. Ulegamy czemuś, co nazywa “urojonym pragnieniem” – ciągle mamy poczucie, że potrzebujemy czegoś nowego, wierzymy, że kolejna kupiona rzecz sprawi, iż będziemy szczęśliwsi. Konsultantka ds. odzieży produkowanej zgodnie z najwyższymi standardami mówi z kolei, że niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z reklamą, Instagramem czy Facebokiem – jesteśmy karmieni iluzją, że nasze życie powinno być perfekcyjne. …a przecież, to co widzimy w reklamach, na serwisach społecznościowych to jest “iluzja”, a nie “prawdziwe” życie.
Jak dla mnie jest to film, który warto obejrzeć, a jeśli część z pokazywanych tam rzeczy wcielisz do swojego życia, to nawet może opłacać się go zobaczyć 😉 .
Ciekawa jestem, jakie Wy macie spostrzeżenia co do otaczającej nas konsumpcji. Dokąd to wszystko zmierza?
? Gdzie jest według Ciebie granica, za którą pojawia się przesada i chęć posiadania przeradza się w gonitwę za pieniądzem, rzeczami i przynosi frustracje?
Podziel się swoją opinią w komentarzu 🙂